Premiera "Afterlife of the Party" odbyła się właśnie dzisiaj. To wielki dzień dla fanów młodej aktorki - pierwszy film Netflixa, z naszą ulubienicą w roli głównej. Warto również pamiętać, że w planach również w dalszym ciągu są dwa kolejne filmy Justice: "California King", który Victoria kręciła w tym roku oraz drugi projekt Netflixa, o jak na razie niepodanym tytule do wiadomości publicznej. Wiadome jest, jednak, że to Victoria odegra główną rolę w kolejnym filmie Netflix, co bardzo cieszy jej wielbicieli. Tak. Grafik Justice jest zdecydowanie zapełniony. Co dopiero udzieliła ona wywiadu dla MTV na temat swojego najnowszego projektu - "Afterlife of the Party"
 

MTV: Victoria Justice to życie po życiu.

 
Ze swojej ostatniej roli była gwiazda "Victorious" wywiozła nowe znaczenie domu - i wyjątkową koszulkę z ośmiornicą.
 
Victoria Justice zaczęła marzyć o swoim własnym programie telewizyjnym w wieku 8 lat. Wraz z rozwijającą się karierą modelki, która pozwoliła jej na sprawdzenie swoich aktorskich umiejętności w reklamach w rodzinnym stanie Floryda, młoda Justice wiedziała, że ma zapał i odwagę, aby spełnić swoje marzenie: zostać główną postacią. Patrząc wstecz, ten cel aktorka, obecnie 28-letnia, przypisuje w dużej mierze swojemu dziecięcemu zamiłowaniu do sitcomów dla nastolatków z początku lat osiemdziesiątych, takich jak Lizzie McGuire i That's So Raven, a także formatywnemu wspomnieniu oglądania Funny Girl z tyłu minivana swojej mamy. Zainspirowana, Justice kładła się co wieczór do łóżka, zamykała oczy i wyobrażała sobie świat, w którym to ona była gwiazdą.

"Dorastałam oglądając te programy i te kobiety naprawdę mnie inspirowały" - mówi Justice w rozmowie z MTV News. Aktorka jest obecnie na ósmym dniu kwarantanny w Sydney w Australii, gdzie pracuje nad nowym filmem, który jest ściśle tajny. "Pamiętam, że oglądałam je i myślałam: O mój boże, wow, jakie one mają szczęście, że mogą to robić. Są tak utalentowane. Są takie fajne. Chcę pewnego dnia być taka jak one."

Jej życzenia z godziny czarownic spełniły się w 2010 roku, kiedy po występach w Zoey 101 i iCarly, Justice wkroczyła w główną rolę Tori Vega na Nickelodeonie w serialu Victorious. Program, który trwał przez cztery sezony, skupiał się na Tori i jej grupie przyjaciół, którzy śpiewali, tańczyli i świrowali w różnych komicznych sytuacjach w Hollywood Arts High School. Rola ta dała Justice nową sławę, ale także trafiła do serc i umysłów dzieci na całym świecie. "Fakt, że w końcu dostałam własny program na Nickelodeon, co jest jak wygrana na loterii, jest najbardziej szaloną rzeczą w historii" - mówi Justice. "Szczerze czuję, jakbym to zamanifestowała".

Od czasu zakończenia serialu w 2013 roku, aktorka kontynuowała łączenie swojej miłości do muzyki i aktorstwa, żonglując wieloma głównymi rolami jako Lindy w serialu thrillerowym MTV "Eye Candy", Naomi w rom-comie Netflixa "Naomi & Ely's No Kiss List" i pokazując swój imponujący zakres wokalny jako Janet Weiss w wersji Foxa "The Rocky Horror Picture Show". Teraz umiera (dosłownie), aby ponownie zaprezentować się światu jako Cassie Garcia w nowym filmie Netflixa Afterlife of the Party, którego premiera już w czwartek (2 września).

Wyreżyserowana przez Stephena Herka mroczna komedia skupia się na żywiołowej organizatorce przyjęć Cassie (Justice), która ginie w dziwnym wypadku w tygodniu swoich 25. urodzin. Po przebudzeniu się "Pomiędzy" spotyka swojego anioła stróża Val (Robyn Scott), który informuje Cassie, że musi wrócić na Ziemię i pogodzić się z trzema ważnymi osobami w jej życiu: ojcem prowadzącym zajęcia jogi Howiem (Adam Garcia), najlepszą przyjaciółką Lisą (Midori Francis) i nieobecną matką Sofią (Gloria Garcia). Jeśli Cassie uda się pomyślnie naprawić te relacje, wzniesie się do góry, a jeśli jej się nie uda, spadnie w dół.

To właśnie wyjątkowa droga odkupienia bohaterki zaintrygowała Justice. "Cassie zaczyna jako dusza towarzystwa, która jest nieco zapatrzona w siebie i nie docenia ludzi w swoim życiu tak bardzo, jak by mogła" - mówi. "Śmierć jest dla niej czymś dramatycznym, co otwiera jej oczy i pomaga jej się rozwijać".

Podczas gdy Justice ożywiała Cassie na ekranie, przemiana osobowości bohaterki z pochłoniętej sobą do poświęcającej się, skłoniła aktorkę do refleksji nad własnym życiem i związkami. "Samo granie Cassie - ona ma 25 lat i umiera. To tak młody wiek," mówi. "Nikt z nas tak naprawdę nie wie, jak długo będziemy tu żyć. Myślę, że [film] po prostu przypomniał mi, że tak ważne jest, aby dbać o ludzi, których kochasz i upewnić się, że wiedzą, jak bardzo ich kochasz."

Dotyczy to również przyjaźni, którą kultywowała na planie. Z powodu pandemii koronawirusa, "Afterlife of the Party" kręcono w bańce w RPA. Dzięki ścisłym zasadom bezpieczeństwa i higieny obsada stała się rodziną, z którą Justice czuje się szczęściarą, że mogła pracować. Wspomina, jak po pochwaleniu koszulki Adama Garcii, na której widniał nadruk ośmiornicy, aktor podarował ją Justice przed odlotem do domu w Londynie. A jej przyjaźń z Francisem stała się równie silna jak ich ekranowe odpowiedniki. "Kocham Midori. Do dziś jest jedną z moich przyjaciółek. Czuję, że obie bardzo dbałyśmy o ten projekt i o to, by opowiedzieć tę historię w odpowiedni sposób; chciałyśmy mieć pewność, że kobieca przyjaźń będzie autentyczna" - mówi. "Naprawdę fajnie było nawiązać tę prawdziwą przyjaźń, gdy tworzyłyśmy przyjaźń filmową".

Misja Cassie w centrum filmu wymaga od niej naprawienia relacji, której naprawą nie jest zainteresowana: tej, którą ma z matką. Jest to skomplikowany i zagmatwany związek, naznaczony decyzją Sofii o odejściu, kiedy Cassie była dzieckiem, ale resztki goryczy i poczucia zdrady nie pozwalają Cassie ruszyć dalej. "Myślę, że to naprawdę interesujące, że w życiu pozagrobowym Cassie musiała wrócić na Ziemię, aby pogodzić się z tym, że nosiła w sobie tę urazę. To interesująca perspektywa, aby pomyśleć, że, człowieku, lepiej nie opuszczać tej planety trzymając się gniewu," zauważa Justice. "Myślę, że to ważne, by wybaczać ludziom, bo w końcu nikt nie jest doskonały i ludzie popełniają błędy. Czasami trzeba być gotowym wysłuchać drugiej osoby i dać jej drugą szansę."

Sceny z Glorią Garcią, eksplorujące ich więź matka-córka, były "trochę wymagające", ponieważ były tak przejmujące i tak dalekie od relacji Justice z jej własną matką. Aby wczuć się w tę "mroczną przestrzeń umysłu", słuchała smutnego singla Sia "Breathe Me", aby wczuć się w uczucia Cassie, która została zraniona i porzucona. "Myślę, że relacja między matką a córką jest tak wyjątkowa. I jest tak skomplikowana na tak wiele sposobów" - zastanawia się. "Jestem bardzo blisko z moją mamą, więc niekoniecznie mogłam odnieść się do tej sytuacji konkretnie, ale naprawdę mogłam zrozumieć skąd [Cassie] pochodziła. To było trudne emocjonalnie, ale dzięki temu, jak to zostało napisane i jak blisko jestem z moją mamą, łatwo było mi postawić się w jej sytuacji."

Pomimo ciężkiej tematyki, w "Afterlife of the Party" jest też sporo powagi. Justice jest bez skrępowania zachwycona, gdy wspomina dreszczyk emocji związany z wykonywaniem własnych akrobacji podczas śmierci Cassie, choć wyznaje, że następnego dnia skończyła z "tyloma siniakami" po tym, jak udawała, że rozbiła głowę o deskę klozetową. Z sentymentem wspomina też scenę, w której Cassie odwiedza plan zdjęciowy swojego wieloletniego zauroczenia, gwiazdy popu o imieniu Coop (Spencer Sutherland), gdy ten kręci swój nowy teledysk. Scena ta była kręcona w hotelu Spier, gdzie cała obsada zatrzymała się podczas kręcenia filmu; green room, którego użyto do tej sceny, był sypialnią Justice. "To było takie szalone," mówi ze śmiechem, "ponieważ oglądam scenę wstecz i byłam jak, to jest miejsce, w którym mieszkałam!".

Sutherland i Justice połączyli swoje umiejętności w pisaniu piosenek, aby stworzyć pozytywną, autorską piosenkę zatytułowaną "Home" na zakończenie filmu. To najnowszy z serii hitów Justice, która zaczęła wydawać nową muzykę po siedmioletniej przerwie w grudniu 2020 roku. Po wydaniu poszukującego duszy, i opowiadającego o dbaniu o nasze własne zdrowie psychiczne singla "Treat Myself", w lutym wydała zmysłowy, supernowoczesny hit "Stay", a cztery miesiące później nastrojowy hymn "Too F*ckin' Nice".

Kiedy jednak przyszło do napisania piosenki do "Afterlife of the Party", Justice i Sunderland znaleźli się w kropce. Duet miał za zadanie stworzyć utwór, który byłby raczej celebracją życia niż tradycyjną piosenką miłosną; w swoim skrócie reżyser chciał, aby utwór wywoływał uczucie "tańca podczas płaczu". Piękny, ale słodko-gorzki; idealne odzwierciedlenie filmu. Justice mówi: "Dla nas to była po prostu próba znalezienia równowagi, jak napisać piosenkę, która jest piosenką o życiu, która nie jest tandetna, ale jednocześnie jest bardzo porywająca i sprawia, że czujesz się ożywiony w jakiś sposób?".

Było "wiele wersji" utworu, zanim przyszła inspiracja, i to był email od ich opiekuna muzycznego, który w końcu dał Justice i Sutherlandowi iskrę, której potrzebowali. "Nasz kierownik muzyczny wspomniał w pewnym momencie o słowie 'dom', jakby [piosenka] miała nas sprowadzić do domu. A ja pomyślałam, czekaj, dom mógłby naprawdę wszystko ze sobą związać. To może być piosenka, która nie jest o miłości, konkretnie, ale jest o bardziej uniwersalnym rodzaju miłości" - dzieli się Justice. "Bo pod koniec filmu Cassie naprawdę jest w domu. Jest w domu w samej sobie, bo ma spokój, bo naprawiła te zerwane relacje. Także duchowo wróciła do domu. Czułam, że to słowo naprawdę ujmuje to wszystko."

Źródło: [1]